Proste. Ceń się! 15 zł za 1000 znaków to nie jest dużo! Oczywiście, jeśli dopiero zaczynasz, budujesz markę od zera, nie żądaj od razu kosmicznych kwot. Uprzedzaj zleceniodawców o tym, że jesteś osobą początkującą. Zdobywaj doświadczenie, praktykę, podnoś swoje kompetencje i pracuj na swoją markę!
Nie chę, żeby moje dziecko wychowywało się bez ojca, więc tkwię w tym chorym układzie. Mam wrażenie, że mąż przyzwyczaił się do tego, jak jest między nami. Nic nie mówi, nie narzeka. Może ma kogoś na boku? Jeszcze pamiętam, jak bardzo byliśmy zakochani. Byliśmy już dobrze po trzydziestce, kiedy się poznaliśmy, a zachowywaliśmy się jak naiwni nastolatkowie. Nie mogliśmy się sobą nasycić. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem i wciąż nam było mało. Co prawda ucierpiały na tym inne nasze relacje (część przyjaciółek nie mogła mi wybaczyć, że przeszły na drugi plan), ale czego nie robi się dla wymarzonego partnera? Naprawdę było jak w bajce. Nie mieszkaliśmy razem, ale widywaliśmy się codziennie. Chodziliśmy do świetnych restauracji i na długie spacery, podczas których trzymaliśmy się za ręce. Za dnia, kiedy każde z nas było w swojej pracy, snuliśmy wspólne plany, a wieczorami patrzyliśmy w gwiazdy (nie żartuję, tak właśnie było). Robert wciąż mnie komplementował. Mówił mi, że jestem tą jedyną. Że ma ogromne szczęście, bo w końcu spotkał właściwą kobietę. Zaręczyny, ślub i... proza życia Finał tej historii mógł być tylko jeden. Na wspólnych wakacjach we Włoszech Robert poprosił mnie o rękę. Oczywiście powiedziałam „tak”, nie mogłam być szczęśliwsza. Dzień naszego ślubu (zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach) był idealny. Goście rozpływali się nam nami. Życząc nam wszystkiego najlepszego, wszyscy powtarzali, że dawno nie widzieli tak zgranej pary. Czy mogło być lepiej? Tuż po powrocie z podróżny poślubnej wprowadziliśmy się do naszego wspólnego mieszkania (to prezent od rodziców, mieliśmy ogromne szczęście, że nie musieliśmy się tym martwić). I wtedy się zaczęło. Zniknął romantyzm, pojawiła się proza życia. Mnie przeszkadzała jego bielizna, niedbale rozrzucona po mieszkaniu, i fakt, że nigdy po sobie nie zmywał. On denerwował się, że kupuję za dużo ciuchów i nie mamy już gdzie ich trzymać. To tak naprawdę drobnostki, które z czasem powodowały w naszym domu wielkie awantury. Zawsze było tak samo. Zaczynało się niewinnie („a bo ty nigdy nie chowasz masła do lodówki”, „a bo ty zawsze zapominasz kupić papieru toaletowego”), a kończyło wielkim płaczem i nerwami („a bo ty nigdy nie zwracasz uwagi na moje uczucia”, „a bo ty zawsze wiesz lepiej”). Potrafiliśmy pokłócić się dosłownie o wszystko. Dziecko może scementować związek? Rodzina oczywiście cały czas dopytywała nas, kiedy zamierzamy powiększyć rodzinę. Trochę miałam dość ich narzekań, a trochę sama uważałam, że, jako kobieta, żona POWINNAM w końcu zajść w ciążę. Tak, kłóciliśmy się z mężem, ale która para tego nie robi? Każdy ma jakieś problemy. Poza tym wierzę, że dziecko może scementować związek. Nie powiedziałam mężowi, ale przestałam brać tabletki antykoncepcyjne. Nie wiem do końca, dlaczego tego nie zrobiłam. Chyba podświadomie bałam się, że powie, że to nie jest dobry czas, że nie jest jeszcze gotowy. Ale przecież zegar biologiczny tykał, skończyłam właśnie 35-lat. Kończył mi się czas. Zaszłam w ciążę, a mój mąż (po tym, jak minął szok) nawet się ucieszył. Nie powiedziałam mu oczywiście, że przestałam brać tabletki. Skłamałam, że najwidoczniej nie do końca są skuteczne. Po tym, jak urodził się Michaś, nasza relacja przeżywała drugą młodość. Robert wciąż powtarzał, jaka byłam dzielna podczas porodu. Był wdzięczny, że sprowadziliśmy na świat takie cudo. Dobrze odnajdywał się w roli ojca. Łączy nas już tylko dom i dziecko Michaś dorasta. Już nie jest słodkim, małym brzdącem, ale kilkulatkiem ze swoimi humorkami i pierwszymi dziecięcymi problemami. Mamy z Robertem zupełnie inne metody wychowawcze. Ja uważam, że od początku trzeba wprowadzać dyscyplinę, Robert jest dużo bardziej pobłażliwy. Pozwala dziecku w zasadzie na wszystko. Jak ja później czegoś mu odmawiam, Michaś wpada w szał. Znowu w kółko się kłócimy. Robert uważa, że jestem wyrodną matką, a ja, że on nie ma przysłowiowych „jaj”. Jest tak źle, że nawet nie śpimy już ze sobą w jednym łóżku (o seksie już dawno nie ma mowy). Coraz bardziej się od siebie oddalamy. Wiele o tym ostatnio myślałam i zdałam sobie sprawę, że od dawna nie kocham swojego męża. Wciąż mnie tylko irytuje. Gdyby nie Michaś, nie ciągnęłabym dalej naszego związku. Ale kocham mojego synka ponad wszystko i nie chcę, żeby wychowywał się bez ojca. Nie wiem, co powinnam zrobić. Na razie oboje z Robertem skutecznie się omijamy. Rozmawiamy w zasadzie już tylko o sprawach domowych i o naszym dziecku. Mam wrażenie, że mąż przyzwyczaił się już do tego, jak jest. Podejrzewam nawet, że znalazł sobie kogoś na boku. Nawet nie jestem zazdrosna. Czuję się jak w pułapce, nie widzę dla siebie już żadnej nadziei. Natalia Zobacz też: Urodziłam dziecko z in vitro. A teraz żałuję i nienawidzę za to siebie „Zrozumiałam, że Maciek już nie chce próbować. Ma bezpłodną żonę, tyle w temacie” „Nie twierdzę, że ideały nie istnieją, jednak ja srodze się na mojej teściowej zawiodłam”

Szatańska czarownica to nie podręcznik uwodzenia dla "laleczek Barbie", ale silnie osadzone w psychologicznych realiach zasady, jakimi powinny kierować się kobiety z krwi i kości. Sprytne metody i magiczne sztuczki, choć znane od stuleci, wciąż szokują, ponieważ wstyd o nich głośno mówić, jak również otwarcie ich słuchać

Codziennie przechadzamy się wspólnie ulicami. Obserwuje Was, w kolejkach do kas, zajmując obok fotel w kinie, wracając z Wami z pracy. Widzę Was beztroskich, trzymających się za ręce i uśmiechniętych, mógłbym pomyśleć, że macie wszystko. Wy, z perfekcyjnie ułożonymi fryzurami, odpowiednio dobranymi ciuchami i przystojnymi partnerami u boku. Mógłbym nawet pomyśleć, że jesteście szczęśliwe. No, ale nie jesteście, bo doskonale zdradza to matowy połysk waszych oczu. Są również chwilę kiedy przestajecie czuć mój oddech na szyi – lecz nic się nie zmienia. Wracacie same po ciężkim dniu do domu, zasiadacie przed tymi samymi serialami i znów gości w Was to samo uczucie – uczucie, które trudno zdefiniować. Nazwijmy je pustką, frustracją, bezradnością, monotonią. Nie rozumiecie tego, bo przecież jesteście w fajnych, przykładnych (stabilnych) związkach, kochacie i jesteście kochane, a mimo to czegoś Wam brakuje. Coś sprawia, że czujecie się nie do końca szczęśliwe. Tak, o Tobie piszę dziewczyno. Pamiętasz te kilka lat wstecz? W moment Cię oczarował. Pamiętasz dlaczego pozwoliłaś mu ściągnąć swoje majtki i wziąć Cię w taki sposób w jaki niechętnie pozwalałaś na to byłemu? Tak, czułaś w nim coś wyjątkowego – męskość, która Cię rozumie, pociąga i co najważniejsze jest niesamowicie interesująca – BO MA PASJĘ I ZAINTERESOWANIA. Pragniemy ludzi interesujących. Zarówno kobiety jak i mężczyźni, wszyscy. Niestety, kobiety mają tutaj trochę bardzo pod górkę – głównie ze względu na dwa aspekty. Pierwszy z nich to zasługa (wina) panów – bo w gruncie rzeczy jesteśmy prości w obsłudze – pragniemy w dużym uproszczeniu “fajnych lasek”, a fajnej lasce wystarczą proste nogi, w miarę jędrne cycki i dobrze wymalowana twarz (no już już, spokojnie Panowie – zakładam, że każdy z nas szuka “fajnych lasek” wśród kobiet, która odpowiada nam mentalnie). Nasza prostolinijność, nasz mózg, który łapie lagi w konfrontacji z myślami o bieliźnie, którą masz na sobie, sprawia, że często angażując się w relacje nie weryfikujemy tego czy posiadasz jakieś pasję. Oczywiście twierdzisz, że interesujesz się tym i owym, ale późniejszy związek to weryfikuje – i zazwyczaj twoje chodzenie na siłownie to tylko dwa karnety, a podróże to jeden wakacyjny lot z koleżankami na Kretę, trzy lata temu. Jesteście inteligentne, ładne, zdystansowane – macie poczucie humoru, fajne ciuchy, znajomych i masę pomysłów na to co można zrobić wspólnie w wannie, ale mimo to nie macie w życiu żadnego celu, pasji, zainteresowań. I dlatego my faceci robimy Wam krzywdę, bo marnujemy wasz czas – facet wielbi, rozkocha i sprawi, że w moment stracisz głowę, ale prędzej czy później się znudzi i ucieknie od kobiety, która jest interesująca w życiu (zaraz wyjaśnię). Drugi problem panie fundują sobie same, mają bowiem tendencję do poświęcania siebie dla dobra związku. Ba! Można by rzec, że to związki są wielką PASJĄ kobiet. I to na pewno zasługuje na uznanie, ponieważ spora cześć facetów to rzeczywiście pieprzona strata czasu, a mimo to starasz się za Was dwoje – w przeciwnym razie już dawno spakowałabyś swoje rzeczy, a on ryczałby Ci w kolana i prosił, abyś nie odchodziła. Niestety, mimo tego, że kobiety odnajdują pasję w postaci związku, to faceci tego nie doceniają i oczekują więcej. Samcowi trudno jest zrozumieć, że w takim układzie jego partnerka często rezygnują ze swoich celów “na zewnątrz”, tylko po to, aby umożliwić to jemu. I tutaj kobiety popełniają błąd, bo rezygnują z siebie, aby później (celowo bądź też nie) móc to wypominać – „Nie masz dla mnie czasu”, „Nawet się nie odezwałeś”, etc. Poświęcenie kobiet wynika z zakodowanego w genach dbania o ognisko domowe – w zamian pragną opieki i potomstwa – wszystkie inne pragnienia to gówno, kulturowy dodatek, którym zostaliśmy umazani. Dbacie o nas i to co społecznie nazywamy domem, ale jesteśmy dupkami, małymi chłopcami, którzy ciągle pragną atencji i rozrywki. Nie bądź nudna – nie buntuj się tylko dlatego, że facet zaplanował Wam dzień, a twoją jedyną ochota na ten moment jest odpoczywanie przed telewizorem. Zacznij uczestniczyć w życiu i bądź częściej na tak – zacznij żyć. Żyjcie przede wszystkim dla siebie. Być może mężczyźni to w jakiejś mierze egoiści – choć bardziej skupiałbym się ku stwierdzeniu, że jako rasowe samce pragniemy przejmować kontrolę i pozostawać decyzyjni. Mimo to podążając za mężczyzną nie powinno zapominać się o sobie i swoich potrzebach. Ciągłym wchodzeniem w męską dupę za wiele nie ugracie dziewczęta. Gdy kobieta zaczyna być uległym rzepem u dupy, to męskie ambicje i ego prędzej czy później odpłacą pięknym za nadobne. Tym bardziej kiedy jej mokre uda przestają robić na nim tak wielkie wrażenie, a jego mózg zacznie zauważać, że jest po prostu nudna, bo brakuje jej ambicji, pasji, działania w dążenia do celów – że jej jedynym zainteresowaniem w życiu jest nakładanie podkładu, zmiana wkładek higienicznych i poszukiwanie dobrze leżących na tyłku jeansów. Że poza szkołą, pracą i jedną przyjaciółką, z którą widuje się raz na dwa tygodnie – nie robi w życiu po prostu nic. A nic, to za mało, aby być interesującym – zwłaszcza w długotrwałych związkach, o które trzeba bez przerwy podsycać. Dbanie o związek to dla nas za mało – i wygodni panowie teraz zamkną oczy, a Panie przeczytają: Facet nie powinien być sensem życia i jedynym zainteresowaniem swojej ukochanej – koniec przekazu. Kobiety które wciąć zabiegają o uwagę faceta stają się toksyczne, bo zazwyczaj wchodzą mu tam skąd wychodzi balas. Tym samym stwarzają poczucie osaczenia i sprawiają, że jego jedynym ratunkiem staje się ucieczka w swój świat (woli wyjść pograć w piłkę, przejść się do znajomego – niż spędzić z nią czas) i ona szybko to odczuwa i czuje się mniej kochana, uznając, że za mało czasu jej się poświęca. Takie związki NIGDY się nie udają, a jeśli się udają, to tylko na pozór – bo w rzeczywistości po kilku latach takiego życia, ona zaczyna szuka zainteresowania w rozporku kolegi, a on rozrywki w staniku jej koleżanki. Biegnij w pasję dziewczyno, biegnij! Kiedy poświęcamy się czynnością, które są dla nas przyjemne – i robimy to bez żadnego przymusu, a z czystej przyjemności, to możemy mówić o pasji. Pasja to energia i radość, pożywka dla duszy, ciała i umysłu (emocji), która karmi naszą dusze i sprawia, że czas traci znaczenie. A gdy czas stoi w miejscu, to możemy mówić o tym, że jesteśmy szczęśliwi (bo się nie nudzimy!). W oczach partnera nasze pasję wzbogacają nas jako ludzi – sprawiają, że jesteśmy ciekawi, interesujący, ale także buduje nasze poczucie własnej wartości – pasja wzmacnia. I być może wydaje Wam się, że to nic nieznaczący drobiazg, bo stwierdzicie, że każdy ma prawo przeżyć życie jak chcę. Ale niestety, pasja to jeden z kawałków Sagali, brakujący element do dobrych, szczęśliwych związków. Sprawdźcie sami. Brak celów w życiu wyniszcza poczucie szczęścia osobistego, jak i tego w związku. Kiedyś każdy miał cele, a wraz z ich realizacją nasze listy zrobiły się puste. Życie stało się szare, wypłowiałe, jakieś. I co z tego, że mamy fajną pracę, godną wypłatę dzięki, której możemy co tydzień przynosić garść nowych toreb z ciuchami? Nawet chuj z tym tłuściutkim rudym kotkiem o imieniu Filek, czy jorkiem z czerwoną wstążka, reagującym na podniosłe Fafik. Nie mamy celów – mamy wielkie nic, krzyk, który kobiety chcą uciszyć kutasem, miłością i staraniem o marzenia kogoś innego. Kochanie, przywróć sobie dawny blask, bo ładne piersi i zgrabna dupa, to szczęśliwa zasługa tego, który grzebał w twoich genach, a na interesującą osobowość (pasję) trzeba sobie zapracować samemu. Przestań myśleć, że “twój facet nie ma czasu na oglądanie się za innymi, bo jest zbyt zajęty oglądaniem tych, którzy oglądają się za mną”, bo zapewniam Cię, że żaden facet nie będzie widział w tobie żony – faceci dostrzegą w Tobię jedynie lekcję Kamasutry, które staną się w końcu nudne w porównaniu z szaloną blond grubaską, która podróżuje, tańczy i jeździ konno – i nie żebym miał coś do grubasek. Panowie, ostatnie słowo do Was – pamiętajcie, że nie wypada Wam potwierdzać tego co napisał Kobus. Nie zostawiajcie nudnych partnerek, nie rzucajcie ich w pizdu tylko dlatego, że przypominają nieszczęśliwe warzywo – zapamiętajcie, chodzi o to, aby starać się je motywować do rozwijania zainteresowań, odnalezienia ich i być może wspólnych pasji, które wyłączą w waszym życiu poczucie czasu. Wszyscy potrafią się zmienić – tylko pomóżmy sobie w tej zmianie. A jak już się uda, to poczujecie ze sobą jeszcze większą wieź. A wasze życie, związek, zmieni się w nieustający cel – który będzie już tylko bezcennym sensem… wszystkiego. (Ps. To działa w dwie strony – gdybyś poczuła się dotknięta i hodowała w domu nudnego męskiego kalafiora). 48,215 osób przeczytało Zmęczony tym, że nigdy nie miałem przyjaciela, żeby powiedział mi skąd, gdzie i dlaczego idziemy. Nigdy nie biegaj za facetem! Jeśli mu na tobie zależy
Niegrzeczne, niewychowane bachory, głośne, ruchliwe smarkacze. Ciągle słyszę takie epitety na temat dzieci. Nic może nie dziwiłoby mnie to tak bardzo, bo to się utarło, to się ciągle powtarza, jak zdarta płyta, od pokoleń, ale ja w sumie nie wiem jakie to jest niegrzeczne? Co to znaczy niewychowane, a głośne to na ile decybeli zdzierające gardło? 9 lat doświadczenia na stanowisku matka, trójka dzieci obu płci i dalej nie ja już widziałam dziecko z etykietką niegrzeczne, które nie chciało się na placu zabaw podzielić zabawką. Własną zabawką, którą chciało odebrać mu inne dziecko. Koncept dzielenia się jest mi bliski, a i tak nie dzielę się z nikim ulubioną torebką, Możliwe, że te grabki dla tego dziecka są jak ta moja torebka. Sorry, nie dam nikomu. Ideę dzielenia się dziecko spokojnie z wiekiem nadrobi, spokojna głowa święcie oburzeni! A może nie? W końcu są ludzie, którzy nawet jedzeniem nie chcą się z współmałżonkiem podzielić, to czemu dzieci muszą?Niewychowane dziecko to podobno takie, które w kolejce po lody wpycha się na przód, bo musi zobaczyć wszystkie smaki, już natychmiast, doczekać się nie może, po czym wraca i głośno recytuje jakie są smaki. Pod nosem pani w kolejce pada burknięcie „co za niewychowane dziecko”. Ta sama pani kilka minut później w markecie obok lodziarni wbija w plecy sklepowy koszyk, na głośne auu! nie reaguje, ani me, ani be, ani pocałuj mnie w dupę, przepycha się dalej, byle bliżej dziecko, w parku głośne, pani coś zrobi z tym dzieckiem. Serio? A gdzie ma być głośne? Na placu zabaw nie, bo maluchy śpią w wózkach, w parku nie, bo panu przeszkadza, w sklepie nie, bo daj się dziecko skupić, w szkole to w ogóle nie, na przerwie nie biegaj, na lekcji pięć godzin pod rząd siedź nieruchomo w jeszcze ruchliwe, wszędzie go pełno, czemu się tak wierci? A przecież ruch szkodzi, można od tego zupełnie nogi popsuć i wady kręgosłupa się nabawić. Najlepiej od małego siedzieć na dupie osiem godzin dziennie w znienawidzonej robocie, wtedy wszyscy byliby zadowoleni. Biegające, z energią, kiedy ta energia przez dorosłość, kredyty i zmartwienia wyssana, podwójnie zapomnijmy o pani, która przyszła matce zwrócić uwagę, że ją jej dziecko ochlapało. Na basenie ją ochlapało. Bo Pani wśród dwudziestki plus dzieciaków w różnym wieku chciała koafiury nie zniszczyć. Jej racja najbardziej jejsza, na basenie w aquaparku, takim ze zjeżdżalniami, brodzikami i atrakcjami dla to dziecko musi tak płakać, pyta sąsiadka matkę noworodka. Ta sama sąsiadka notorycznie urządza głośne imprezy, które nigdy nie kończą się przed północą. No ale ona jest dorosła, może, a smarkacz niech umilknie, bo głowa od tego darcia boli..Męczące są te podwójne standardy. Tak, dzieci są głośne, radosne, jest ich pełno wszędzie, lubią się bawić, skakać, śpiewać, kłócić i przekrzykiwać na placu zabaw. Dzieci płaczą, dzieci się biją, dzieci mają fochy, dzieci narzekają, bywają zmęczone, marudne i niewspółpracujące. Dzieci mają gorsze dni. To wszystko jest normalne. Jak normalne są niegrzeczne, niewychowane że może być to dla wielu osób odkrycie na miarę Ameryki. Ale dzieci są zupełnie zwyczajne, tak jak całkiem normalni są dorośli. Bywają gnuśni, kłótliwi, pchający się w kolejkach, nieumiejący parkować, zgryźliwi, mało empatyczni, niemili, z nałogami, nie dbający o higienę i na bakier z manierami. Denerwujący, po prostu. Może czas przyjąć, że gatunek ludzki, w uproszczeniu: człowiek, jest takim trochę kochanym, częściej wkurzającym typem i zawsze się znajdzie ktoś, komu mały, czy duży, będzie przeszkadzał. Niegrzeczne, niewychowane bachory to dla każdego znaczy coś zupełnie innego. A grzeczność nie dla każdego jest pożądanym ma sensu się oszukiwać, że jest wiele dzieci (bo na pewno takie są), które niepytane milczą, w kolejce stoją równiutko w rządku, nigdy nie płaczą, a emocje okazują tylko wtedy, kiedy ktoś pokaże im odpowiednią tabliczkę z napisem „śmiech”.Gdyby tak było, to dobrze by nie było. W tym często trudnym życiu niech będzie taki czas, wiek i miejsca, gdzie można się radośnie zaśmiać i nie wywoływać przy tym obrazy nie łudźmy się wreszcie, że to my, omnipotentni i nieomylni wychowamy inne, lepsze, idealne, skrojone na miarę pokolenie. Nie wychowamy. Możemy jednak w jakiś sposób hamować swoje zapędy i częściej gryźć się w język na widok skaczącego, głośno śmiejącego się dziecka, zafascynowanego lodami o smaku balonowej gumy. Hę?Zdjęcie: Marcos Paulo Prado na Unsplash

Nie żałuję tego. Żałowałabym, że odpuściłam, bo pewnie już nigdy czegoś takiego nie przeżyję. Po wszystkim wróciłam do domu. Przywitałam się z moim mężem, wiedząc, że nam nigdy nie będzie dane przeżyć wspólnie takiego uniesienia. Cóż. Kocham mojego męża, czuję się przy nim bezpiecznie, ale nie jak przy kochanku, a

Zapraszam do wywiadu z kobietą niezwykłą. Ania od wielu lat pomaga osobom z zaburzeniami odżywiania, również tym, które uzależniły się od sportu jako mechanizmu kompesacyjnego. Wywiad o radości sportu, porzuceniu myśli o byciu"niewystarczającą" i niezdrowej fiksacji na punkcie poznałam w 2018, kiedy to przez przypadek natrafiłam na jej filmik na YouTube, a ten odesłał mnie do jednego z jej postów na blogu Wilczogłodna. Pamiętam, że to video zrobiło na mnie ogromne wrażenia, bo Ania w sposób prosty i autentyczny mówiła o tym, jak wyrwać się ze szponów zaburzeń odżywiania. Obejrzałam większość z jej filmików na YT i zaczytywałam się w materiałach opublikowanych na blogu. Bardzo mi to pomogło zdobyć niezbędną wiedzę i motywację do tego, aby wytoczyć działa przeciw problemowi, który spędzał mi sen z czasem zaczęłam stawać na nogi i poznawać inne dziewczyny, tworząc społeczność Wilczogłodnej. Sądzę, że to był punkt zwrotny w moim recovery i gdyby nie Ania, nie wyszłabym zapewne z tego bagna do dziś. Dlatego też, gdy pojawił się pomysł opisania zagadnienia fiksacji wagą u biegaczek, poprosiłam Anię o rozmowę. Dużo jej zawdzięczam i jeśli uda mi się tym materiałem dotrzeć do osób, które tej pomocy potrzebują, będzie to dla nas ogromny sukces!_______________Marta: Aniu, cieszę się, że możemy porozmawiać. Dziękuję za przyjęcie mojego zaproszenia! Powiedz mi proszę, skąd w nas, kobietach, to usilne dążenie do bycia szczupłymi, czy nawet chudymi?Ania: Cześć Marta, mi również bardzo miło! Uważam, że norma kulturowa obecnych czasów niejako wymusiła na kobietach ten sposób myślenia. No bo zobacz, w czasach Baroku pożądane były krągłe kształty, a w Renesansie - płaska klatka piersiowa. Obecnie obowiązuje ideał bardzo szczupłej wieków starałyśmy się osiągnąć to, co jest w danej kulturze egzotyczne, rzadkie i wyjątkowe.. Weźmy na przykład Rzymianki, które farbowały włosy na blond, w epoce Baroku mocno dało się odczuć głód i deficyt jedzenia, dlatego też krągła sylwetka była XXI wieku, kobieta stara się dostosować do wzorca kulturowego – do tego promila filigranowych dziewczyn, które spoglądają na nas z billboardów, są obecne w mediach społecznościowych i na zdjęciach z dodatkiem Photoshopa, jak mężczyźni od wieków chcą być postrzegani jako silni - i to się raczej nie zmienia, tak my chcemy być Marzy mi się, by to kobieta właśnie kierowała się tą siłą, niezłomnością ... Dlaczego więc, u biegaczek często funkcjonuje przekonanie, że MUSZĄ być chude, aby osiągnąć cokolwiek sporcie?Ania: Czy chudsza znaczy szybsza? Nie sądzę. Niedawno opublikowałam na blogu świadectwo, zawodowej biegaczki, która wpadła w anoreksję. Wpadła w błędne koło odchudzania i przejmowania się aspektami, które kompletnie nie były w bieganiu ważne. W efekcie całkowicie straciła chęć i siły do sportu. Dopiero po czasie, gdy udało jej się wyjść z anoreksji, wróciła do startów i znowu zaczęła stawać na wrażenie, że wiele biegaczek amatorek myśli, że jak schudnie te 2-3kg to będzie latać jak na skrzydłach. To jest mit, bo gdy granica zdrowej wagi zostaje przekroczona, dziewczyny opadają z sił. Mając niedowagę, nie ma się zasobów i energii do Zawsze uważałam, że my kobiety jesteśmy wobec siebie zbyt surowe. Wiecznie nam się wydaje, że nie jesteśmy w czymś wystarczająco dobre, albo gotowe na dane wyzwanie.. Faceci tak nie myślą; po prostu robią, działają. Do tego, my kobiety, porównujemy się do facetów, odnosimy się do ich standardów i próbujemy im Wymagamy od siebie dużo. Facet się nie zastanawia – chce biegać, to biega. A my mamy milion pytań, wątpliwości, czy jesteśmy wystarczające, gotowe itd. Nie wiem, czemu miałoby to służyć. Chcesz biegać? Biegaj! Magdalena Ostrowska (Szczęśliwi biegają ultra) , w swojej nowej książce “Mam tak samo jak Ty”, opisuje jaką cenę zapłaciła za próbę dorównania mężczyznom. Pokazuje nam scenę, gdy jej towarzysze biegowi, w ramach treningu, postanowili wskakiwać na dość wysoki pieniek. Dla facetów nie był to problem, ale dla Magdy już tak. Nie czuła się w tamtym momencie na siłach, była zmęczona i przede wszystkim, ten pień był dla niej zbyt wysoki. Nie chciała jednak wyjść na słabą. Wskakuje więc wbrew sobie i zrywa sobie więzadła w kolanie. Koniec zabawy, koniec biegania. Nie Aniu, wiele dziewczyn i zwraca się do Ciebie, bo mają dość zaburzeń odżywiania. Często uzależnione są od biegania, które stało się mechanizmem spalania kalorii, zamiast przyjemnością samą w sobie. Jak im pomagasz?Ania: Jeśli ktoś przychodzi do mnie i mówi, że nienawidzi biegać i robi to, by być szczupłą, zawsze mówię wtedy – znajdź coś, co lubisz. Po co się katować? Idź na zumbę, siłownię, jogę. Trzeba dostosować sport pod siebie, a nie na odwrót. Moją pasją jest siłownia. To czy schudnę, czy nie, nie ma większego znaczenia. Po prostu, kocham tam chodzić i nikt nie musi mnie do tego jednak, że kiedyś siłownia, crossfit i bieganie były dla mnie narzędziami kompensacji. Biegałam tak dużo, że mi to zbrzydło i przestałam to robić na ponad dwa lata. Teraz wiem, że trzeba znaleźć balans. Jeśli coś traktujesz jak kompensację, nigdy nie będzie Ci to sprawiać przyjemności. Postaw na to, co szczerze Życie jest za krótkie by robić coś, co nie daje nam przyjemności i żadnej wartości, prawda? Nie jest istotne jak wyglądasz. Satysfakcję daje podniesienie większego ciężaru, przebiegnięcie dłuższego dystansu...Ania: Jeśli kochasz zumbę czy bieganie i robisz to regularnie, Twoje samopoczucie i wygląd automatycznie zaczną się poprawiać. Dołożymy do tego NORMALNE, racjonalne odżywianie, a nigdy nie będziemy mieć Co byś mogła zasugerować osobom, które przygotowują się do wymagających biegów, a nie chcą wpaść w pułapkę myślenia typu"schudnę jeszcze dwa kilo i i osiągnę idealną wagę"? Jak podejść do jedzenia, by dało nam siłę, ale nie stanowiło mentalnego balastu?Ania: Ważne jest, by uświadomić sobie, że waga piórkowa, to najmniej istotna rzecz w bieganiu. Bo czy będziesz miała miejsce 8237, czy 612 – jesteś amatorką, i nie przebiegniesz Kenijczyków, którzy z tego żyją! Co będziesz pamiętała na końcu? Swoją lokację, czy to, że zrobiłaś fajny bieg?Sport i restrykcje żywieniowe, to koszmarne połączenie. Gdy wspominam, jak trenowałam crossfit, to aż ściska mnie w dołku. Ja sobie robiłam tam krzywdę, aż w kręgosłupie wypadł mi dysk. Tylko to pamiętam, a dobrych wspomnień nie mam. Co mi z tego? W życiu liczy się dobra zabawa, a nie plastikowe puchary. Na grobie je sobie postawisz? A gdzie uciecha, fun?Marta: Porozmawiajmy o ciągłej potrzebie bycia lepszą. Dzięki aplikacjom takim jak Strava, możemy porównać z innymi, swoją aktywność i wyniki. Mam poczucie, że robi się z tego taki wyścig szczurów ...Ania: Oh, też nie jestem na to odporna! Dam Ci trochę poza sportowy przykład. Wykupiłam dostęp do aplikacji, z którą uczyłam się języka chorwackiego. Zamiast skupić się na faktycznej nauce i przyjemności z poznawania nowych słów, skupiłam się na rankingach. Chciałam przegonić tych, którzy byli w tym rankingu wyżej ode mnie, być lepszą niż użytkownik X. Uczyłam się na siłę i totalnie miałam tego przestałam patrzeć na ten ranking, przyjemność z nauki wróciła. Więcej zaczęło mi wchodzić do głowy. Tak samo jest z bieganiem. Rób to dla czystej przyjemności. Zobacz jaki piękne są drzewa wokół, jak ciało samo Cię niesie. Czy to ważne, że jakiś tam Ziutek, przebiegł ten segment 10 sekund szybciej? Chodzi o to by być szczęśliwą, a nie by wykręcić jakiś durny czas, który i tak trzeba zaraz Marzy mi się, byśmy odczuwali więcej radości i uciechy z czynności, które wykonujemy, zwłaszcza jeśli są to nasze pasje. Ania: Mahatma Ghandi powiedział "Bądź tą zmianą, jaką chcesz widzieć w świecie". Jeśli chcesz, by inni odczuwali więcej radości z tego co robią, daj im dobry przykład. Jeśli widać w Tobie radość z pasji, ludzie będą ciekawi, jak Ty to robisz; biegasz uśmiechnięta, masz taką dobrą energię! Powiedz im wtedy, że sekretem jest wiara w to, że niczego nie musisz, ale możesz wszystko. To jest twoje jedyne ludzie, nieustannie wpadamy w pułapkę myślenia, że dowalanie sobie teraz, zaowocuje szczęściem w przyszłości. To nieprawda. Tak zwana przyszłość, to iluzja, która nigdy nie nadchodzi. Liczy się tylko to, co teraz, a jeśli teraz nie jesteś szczęśliwa, to… w ogóle nie jesteś! Stres i karkołomny wysiłek nigdy nie będzie się równać szczęściu i dobremu samopoczuciu. To niemożliwe!Marta: Trzeba sobie dowalić, najlepiej za każdym razem, a dzień wolny na pewno zaowocuje spadkiem formy. Skąd u nas jest taka chora ambicja? Ania: Zakładanie ambitnych celów, jest jak rzucanie sobie patyka, do którego przywiązane jest nasze szczęście. I gonimy za nim z wywieszonym ozorem. Na siłowni trenuję ze “starymi wyjadaczami” i zawsze mi powtarzają, że odpoczynek jest częścią treningu. Ta dojrzałość przychodzi z wiekiem i doświadczeniem. Trzeba powolutku robić progres, odpoczywać. Tak jak w bajce Ezopa, o wyścigu żółwia i królika. Na końcu wygrywa żółw, który powolutku i wytrwale dążył do celu..Marta: Czy na mentoringu opiekujesz się osobami, które są uzależnione od sportu?Ania: Jest ich przynajmniej 50%. Drugie 50%, to osoby przetrenowane, które już tym rzygają. To do niczego dobrego nie doprowadzi. Jeśli uprawiają tyle sportu, a tkwią po uszy w zaburzeniach odżywiania, to robią sobie krzywdę. Jednak dalej liczą na to, że robiąc to samo, osiągną inne rezultaty. A tak się nie da. Trzeba wyluzować z treningiem i zaufać Podsumowując; w jaki sposób dbać o swoje szczęście?Ania: Robić to, co nas uszczęśliwia. Jeśli lubisz biegać, to biegaj. Bądź z ludźmi, którzy sprawią, że jesteś szczęśliwa. Idź za tym, co Cię raduje. I nie bój się, że to oznacza, że olejesz wszystko inne i przestaniesz chodzić do pracy. Masz zdrowy rozsądek, który powie Ci, że teraz jest czas na pracę, odpoczynek czy na rozliczenie podatków. Jeśli żyjesz bez mentalnego narratora, który ciągle mówi “ o Boże! jak Ty możesz odpoczywać???”, to żyjesz z czystym umysłem. A wtedy Twoje wszystko staje się lżejsze i przyjemniejsze. Zaczynasz widzieć, że życie nie jest serią przykrych a obowiązków, które trzeba odhaczyć. I na pewno nie jest nim też bieganie!Marta: Dziękuję Ci za rozmowę, czuję się pozytywnie naładowana 🙃Ania: Cała przyjemność po mojej stronie, pa! Copywriting, teksty na zlecenie, Gatunek: KRYMINAŁ Rok wydania: 2015 Ilość stron: 448 Oprawa: miękka Tłumaczenie: Inga Sawicka Inga Sawicka Każdy organizm ludzki potrzebuje odpowiedniej dawki minerałów, nie inaczej jest z magnezem u dzieci. Magnez zaliczany jest bowiem do najważniejszych pierwiastków: jest składnikiem kości, przekazuje sygnały w układzie nerwowym, jest ważny dla prawidłowej pracy serca, a co najważniejsze – zapewnia prawidłowy rozwój młodego organizmu. Jego niedobór powoduje takie podstawowe objawy jak zmęczenie, osowiałość czy problemy z koncentracją… Jest na to rada? Oczywiście! Zasięgnąć porady lekarza, który może wskazać konieczność suplementacji, na przykład witaminami z magnezem dla dzieci. Eksperci ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) alarmują: spożywamy mniej niż zalecana ilość magnezu, przez co bardziej jesteśmy narażeni na przykre dolegliwości ze strony układu nerwowego oraz zwiększenie ryzyka stanów zapalnych powiązanych z tak poważnymi chorobami, jak choroby serca, cukrzyca i niektórymi nowotworami. W przypadku dzieci lekarze są zgodni, że niedobór magnezu powoduje niepokój, stres i nadpobudliwość. Stwierdzono również korelację niedoboru tego pierwiastka z ADHD. Sam magnez nazywany jest „strażnikiem organizmu dziecka”, ponieważ zapobiega zatruciom poprzez unieszkodliwianie toksyn. Świadomość co do roli magnezu rośnie, można powiedzieć, że wprost proporcjonalnie do liczby dostępnych produktów z magnezem na rynku. Tylko jakie witaminy z magnezem dla dzieci wybrać? Magnez dla dziecka – dlaczego jest ważny? Magnez jest szczególnie ważny dla dzieci i wbrew pozorom nie pełni tylko roli uspokajającej – bierze udział w bardzo ważnych reakcjach biochemicznych, dzięki którym organizm spala cukry i tłuszcze, przekształcając je w energię, a z białka pokarmowego tworzy komórki ciała. Kiedy więc tego pierwiastka w młodym organizmie brakuje, dziecko przestaje się prawidłowo rozwijać. Należy do tego dodać, że gdyby nie magnez, szkodliwe substancje takie jak rtęć, kadm, arsen czy ołów zatrułyby organizm. Niedobór magnezu jest tak jakby otwarciem bramy dla tych toksyn, które uzyskują swobodny dostęp do narządów i komórek ciała. Jeżeli jednak magnezu jest odpowiednia ilość, wówczas dochodzi do neutralizacji toksyn, co chroni dziecko przed zatruciami i patologicznymi zmianami. Fot. Materiały prasowe Magnez u dzieci jest potrzebny do/dla: spokojnego snu, dobrego samopoczucia i nastroju, energii, koncentracji, mocnych kości i zębów, zdrowych mięśni, ukojonych nerwów, odpowiedniego poziomu cukru we krwi, trawienia i wchłaniania składników odżywczych, regularnego wypróżniania, zdrowego serca i ciśnienia krwi, regulacji gospodarki hormonalnej. W jednym badaniu, na które powołuje się serwis Orthomolecular Medicine News Service, niedobór magnezu stwierdzono u 95 procent badanych, przez co wysnuto ogólny wniosek, że niedobór magnezu występuje częściej u dzieci z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej niż u zdrowych dzieci. Tym samym wskazano na konieczność suplementacji magnezu, co może być pomocne w łagodzeniu nadpobudliwości – w grupie dzieci suplementowych magnezem w dawce około 200 miligramów dziennie przez sześć miesięcy nastąpił „wzrost zawartości magnezu we włosach i znaczny spadek nadpobudliwości” w porównaniu do dzieci w grupie kontrolnej, które nie były leczone z dodatkowym magnezem. Co więcej, stwierdzono, że suplementacja magnezu u dzieci jest bezpieczna i warto ją stosować. Najczęstszymi działaniami niepożądanymi odnotowanymi w grupie badawczej był luźny stolec, ale był on efektem przedawkowania, zatem jego charakter był tymczasowy i znikał po zmniejszeniu dawki lub podzielenia magnezu na mniejsze ilości podawane w ciągu dnia. Prawidłowy poziom magnezu u dziecka Należy pamiętać, że tylko około 30 procent magnezu w diecie jest wchłaniane przez organizm, i nawet stosując zbilansowaną dietę bogatą w magnez, może dojść do jego niedoboru. Jeżeli obserwuje się u dziecka takie objawy jak: nadpobudliwość, zmęczenie, senność czy problemy z koncentracją, w pierwszej kolejności powinniśmy udać się do lekarza pediatry, który przeprowadzi badanie i wskaże przyczyny problemu. To od postawionej diagnozy zależy, czy należy stosować witaminy z magnezem dla dziecka. Zalecana dawka dzienna (RDA) magnezu dla dzieci wynosi: niemowlęta – 30 mg, dzieci do o 3 lat – 80 mg, dzieci 4-8 lat – 130 mg, dzieci 9-13 lat – 240 mg, powyżej 14. roku życia – nawet 360-410 mg. Zalecenia Rady ds. Żywności i Żywienia dotyczące spożycia magnezu w diecie nie były aktualizowane od 1997 r. Aktualne zalecenia dla dzieci zostały ustalone na podstawie spożycia wytwarzającego dodatni bilans magnezu. Badania wskazują, że bardzo niewiele dzieci je wystarczająco dużo, aby zaspokoić nawet minimalne zapotrzebowanie na magnez. Ponadto ważne są również czynniki dietetyczne oraz styl życia, które pozbawiają organizm cennego magnezu – takimi składnikami są cukier i białko zwierzęce, typowe w diecie dzieci, nazywane przez lekarzy „pijawkami magnezowymi”. Jakie witaminy z magnezem dla dziecka? Lekarze nie zalecają preparatów multiwitaminowych, ze względu na dość niską zawartość składników, przez co suplementacja może okazać się nieefektywna. Zdecydowanie lepiej jest stosować bogatą w magnez dietę, zamiast wybierać preparaty, które są „na wszystko”. Co powinno znaleźć się w diecie dziecka? Magnez znajduje się przede wszystkim w nieprzetworzonych pełnych ziarnach, roślinach strączkowych, nasionach, orzechach i ciemnych zielonych liściach. Bezkonkurencyjne są pestki dyni (zawierają 520 mg magnezu na 100 g), następnie gorzkie kakao (420 mg), koper (377 mg), natka pietruszki (291 mg), migdały (257 mg), soja (250 mg), kasza gryczana (218 mg), fasola biała (169 mg), orzechy włoskie (ok. 150 mg), groch (129 mg), dzika róża (120 mg). Jadłospis powinien zawierać również owoce (zwłaszcza jabłka ze skórką, ananasy, cytrusy, porzeczki czarne) oraz warzywa (w tym szpinak, groszek, kukurydzę). Jeżeli mowa o formie witamin z magnezem dla dzieci, do wyboru są tabletki, syropy, proszki, a nawet żelki. W przypadku tabletek młodsze dzieci mogą mieć problem z jej połknięciem, dlatego zalecana jest miażdżenie tabletek i dodawanie ich do smacznych posiłków, na przykład musu jabłkowego. Fot. Materiały prasowe Najczęściej spotkać można się z doustnymi preparatami zawierającymi cytrynian magnezu, który jest niedrogi i dość dobrze wchłaniany (przyswajalność 25-30 proc.). Inne postacie magnezu obejmują: glicynian magnezu (przyswajalność ok. 24 proc.), glukonian magnezu, taurynian magnezu, jabłczan magnezu (przyswajalność około 30 proc.) i chlorek magnezu. Dobrze przebadaną postacią jest mleczan magnezu cechujący się bardzo dobrą przyswajalnością dochodzącą nawet do 80 proc. Należy unikać tlenku magnezu (bardzo słabo się wchłania – wokoło 3-4 proc.), glutaminianu magnezu i asparaginianu magnezu. Magnezu nie powinno się przyjmować wraz z posiłkami czy produktami bogatymi w żelazo, wapń i fosforany. Na pogorszenie wchłaniania magnezu może mieć także wpływ nadmierne spożycie błonnika. Istnieją również składniki zwiększające przyswajalność magnezu – w badaniach wykazano, że dieta o większej zawartości białka może zwiększyć przyswajalność nawet do 40 proc. Bardzo ważna jest również witamina B6, dlatego w przypadku suplementacji zaznacza się, że warto wybierać produkt zawierający i magnez, i B6. Dlaczego? Ponieważ pirydoksyna (witamina B6) przyczynia się do poprawy wchłaniania magnezu, ale też zmniejsza jego wydalanie przez nerki. Magnez z witaminą B6 Zdecydowanie w przypadku suplementacji lepiej decydować się na lek, a nie suplement diety. Gdy rynek suplementów jest nieregulowany i właściwie nie wiadomo, czy kupuje się pełnowartościowy produkt – część producentów nie podaje prawdy, gdy deklaruje skład specyfiku sprzedawanego w aptece i w rzeczywistości substancji może być mniej lub więcej – tak w przypadku leku jest to pełna kontrola, ponieważ musiał przejść całą procedurę rejestracji leku i podlega wszystkim obostrzeniom, jakim podlega obrót lekami, ponadto musi mieć udowodnione działanie lecznicze. Przykładem takiego leku jest Magne B6, który można stosować od 6. roku życia, zatem jest odpowiednim magnezem z witaminą B6 dla dzieci. W jednej tabletce zawiera 48 mg jonów dobrze przebadanej i przyswajalnej soli magnezu – mleczanu – oraz 5 mg witaminy B6, która zwiększa przyswajalność pierwiastka. Ten lek rekomenduje między innymi Pan Tabletka, który przeanalizował nie tylko skład preparatu, ale również reklamę i wskazał między innymi, że faktycznie suplementacja magnezu może pomóc przy niepokoju, nadwrażliwości czy stresie. Więcej o leku z magnezem dla dzieci dowiesz się ze strony: Jeżeli dziecko staje się osowiałe i nieskore do zabaw, może to być oznaką niedoboru magnezu. Zanim jednak zastosuje się suplementację i wprowadzi się witaminy z magnezem dla dzieci, należy zasięgnąć porady lekarza, który wykluczy inne możliwe przyczyny problemu. Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem! Źródła: Artykuł sponsorowany . 408 751 670 699 663 411 238 638

nigdy nie biegaj za facetem